Witajcie! Mam nadzieję, że korzystacie
z wiosennej aury – to naprawdę świetny czas, by wziąć się za siebie i przestać
szukać wymówek. Wiosną zawsze mam więcej energii i chęci do działania, czego
również i Wam życzę!
Jak zapowiadałem w moim pierwszym
na blogu wpisie, najważniejszą kwestią dla mnie jest zbudowanie masy mięśniowej
– pięknie wyrzeźbiona sylwetka to mój cel i zamierzam go zrealizować. Jak wiecie,
postanowiłem włączyć do swojej diety preparat LARGOMASS. Po tygodniu stosowania
nie widzę jeszcze co prawda spektakularnych efektów, ale przecież nie od razu
Kraków zbudowano – potrzeba zatem czasu, by móc się pochwalić fajnymi rezultatami.
W każdym bądź razie czuję się bardzo dobrze i nie mam tego przykrego wrażenia,
jakie towarzyszyło mi, gdy próbowałem innych suplementów na budowę masy
mięśniowej. O tym, jak to wszystko będzie się dalej rozwijać, na pewno Was
poinformuję.
Pamiętajcie jednak – i to będę
powtarzał niczym mantrę – suplementy mięśni Wam nie zrobią. Dwie najważniejsze
sprawy to trening i odpowiednia dieta. Dziś chciałabym parę słów poświęcić na
temat tego, co jeść, a czego unikać – o kwestiach związanych z treningiem
porozmawiamy sobie natomiast innym razem.
A więc do rzeczy. To, co ląduje
na naszych talerzach, ma ogromne znaczenie. Jeśli chcecie zbudować mięśnie, to
kluczową rolę w tym kontekście odgrywają nade wszystko białko, węglowadany oraz
zdrowe tłuszcze. Rzecz jasna nie wolno zapominać i o innych makroelementach,
których potrzebuje nasz organizm, ale te dwa wymienione wcześniej to generalnie
podstawa. Zasada jest taka, że nie ma mowy o kamieniu się śmieciowym żarciem. To,
skąd pochodzą poszczególne składniki, jest mega ważne.
Najpierw co nieco o białku. Znajdziemy
je m.in. w rybach, jajkach, mięsie drobiowym z naciskiem na piersi kurze i indycze,
wołowinie, cielęcinie, dziczyźnie, w chudym nabiale oraz w soi. Bezwzględnie unikamy
wieprzowiny, wędlin kiepskiej jakości oraz konserw. Co się natomiast tyczy
węglowodanów, to najlepiej szukać ich m.in. w warzywach i owocach, kaszy gryczanej,
kaszy jęczmiennej, razowym pieczywie, brązowym ryżu, otrębach i naturalnym
miodzie. „Złe” węglowodany pochodzą m.in. z białego pieczywa, smakowych serków
i jogurtów, ze słodyczy, dżemów oraz wypieków. Przyznam szczerze, że gdy
rozpoczynałem przygodę ze zdrowym stylem życia, najtrudniej było mi zrezygnować
ze słodyczy, aczkolwiek konsekwencja w działaniu jest w stanie zdziałać istne
cuda. Da się to rzucić – tylko trzeba mocno chcieć. No i jeszcze tłuszcze nam
zostały. Tu z pomocą przychodzą m.in. tłuste ryby, oliwa z oliwek, awokado, olej
lniany, siemię lniane, tran oraz żółtka jajek. Unikać musicie zwierzęcych tłuszczów
nasyconych, margaryn itp.
Wskazane jest wykluczenie z
jadłospisu – lub drastyczne ograniczenie – smażonych potraw. Zamiast smażyć
mięso lepiej je ugotować czy upiec z jakimiś fajnymi przyprawami. Być może na początku
ciężko będzie się rozstać z ukochanym schabowym, ale nic się samo nie zrobi. Poza
tym takie zmiany są dobre – tym pozytywnym akcentem kończę i do zobaczenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz